sobota, 25 czerwca 2011

Dzień Ojca

Tato to rodzic i przyjaciel prawdziwy
Chociaż bywa że czasem jest trochę leniwy
Zawsze dobrze doradzi i mi prawdę powie
Mogę mu wyjawić co mi siedzi w głowie
Przed każdym obroni, w potrzebie pomoże
Lubie jak sie śmieje gdy coś znowu tworze
Znajdzie mi zajęcie nawet kiedy pada
Jest także wrażliwy ale to nie wada
Jest człowiekiem wspaniałym i wszystkim pomaga
Nie ważne czy to Polska, Chiny czy też Praga
I czy coś się stanie, czy przeżywam trwogę
W każdej sytuacji zaufać mu mogę
Gdy nie daje rady i mam złe chwile
On przybędzie od razu, zostawi wiatr w tyle
Tą miłość wszyscy znają i nigdy nią nie gardzą
A dzisiaj ja mu powiem jak go kocham bardzo

niedziela, 12 czerwca 2011

Hej

Napisałem dziś kolejne, krótkie opowiadanie. Postanowiłem je tu wstawić. Nie jest pełnią moich możliwości :P więc prosze o wyrozumialosc.

Historia mojego końca

Jestem słaby. Znów całą noc czekałem aż zadzwoni, choć wiedziałem że jest to niemożliwością. Z stamtąd nie da się zadzwonić. Ale dlaczego się spóźnia?

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła Szósta. Normalnie o tej porze dom budził się do życia lecz od tygodnia jest inaczej. Nalałem sobie kolejny kieliszek wódki zastanawiając się nad początkiem. Zapaliłem papierosa myśląc o końcu. Zażyłem całą resztę używek analizując podróż od początku do końca. Cholera szkoda że niczego konkretnego nie wymyśliłem. Po prostu tęsknie. Pamiętam jak wystarczył jej jeden uśmiech bym poczuł się lepiej. Nawet gdy świat mi się walił, widok dołeczków na jej policzkach potrafił zmienić szarość dnia codziennego we wszystkie kolory tęczy.

Spojrzałem w ciemność korytarza. Już przyszła, czułem to. Choć nie mogłem jej zobaczyć, byłem pewien że znów się zjawiła. Okryta w swój czarno-purpurowy płaszcz Odeszła tydzień temu lecz nadal mnie odwiedza. Pewnie czuje że nie mogę pogodzić się po jej stracie. Była moim kochaniem. Za niczym nie tęsknie tak jak za dotykiem jej gorących dłoni.

Zgasiłem papierosa i poczułem „ motylki” w brzuchu. Wiedziałem że zaraz się z nią spotkam lecz najpierw czeka mnie wizyta najwspanialszej z Czarnych Dam. Pójdę z nią do mej utraconej żony. Ona mnie okryje tym samym, czarnym płaszczem. Przysypie trawką żeby moja wieczność przynajmniej jakoś wyglądała. Może znajdzie się dla mnie jakiś kwiat? Kto wie? Kto wie?

A więc szczęśliwy i podekscytowany ruszyłem przed siebie. Znikłem w ciemności. Zabrakło mi nagle tlenu. Zacząłem tonąć w jej oczach. Czułem jej uścisk i wtedy…………. umarłem.